2013-06-04

Szkolny sen~

Na początek napiszę tylko, że nie mam pojęcia skąd wziął się ten sen.

Razem z kilkoma osobami z mojego starego liceum byłam na czymś w rodzaju zajęć szkolnych (w ciemnym pokoju-,-). Zajęcia prowadziły dwie baby (jedna podobna do Tatiany Okupnik, druga zaś do złudzenia przypominająca właścicielkę mojego mieszkania). Baby o niezdrowych zmysłach - tak można je najtrafniej określić. Wyznaczyły nam one na tablicy projekt, w którego skład wchodzić miały dwa rysunki. Mój Misio pomagał mi zbierać materiały, których zamierzałam użyć, zaś w tym czasie Doris zaczęła się przechwalać swoim rysunkiem, twierdząc że jej jest wspaniały, a mój beznadziejny (no trudno się dziwić, jeszcze prawie nic nie miałam). Zauważyłam, że moja siostra też robiła projekt, ale nie tak jak wszyscy na prostokątnych brystolach, tylko na jakimś takim okrągłym. Chciałam wyciągnąć nową kartkę z worka brystoli dostarczonych przez jedną z prowadzących, jednakże gdy zaczęłam rozrywać worek, to ta do złudzenia przypominająca moja właścicielkę, ze wściekłością w oczach wyrwała mi kartki, mówiąc, że dostałam jedną i jedna ma mi wystarczyć bo te nie są na sprzedaż.. wtf?-,- 
Z pomocą Misia, który dzielnie przytrzymywał mi kredki, na jednym obrazku stworzyłam rower z przyczepką, na której było przyczepionych kilkanaście podobnych rowerów, z podobnymi przyczepkami (nawet w miare zachowałam proporcję, każdy z kolejnych rowerów malując jako mniejszy). Na drugim brystolu tylko zaczęłam tworzyć Ostatnią Wieczerzę, wycinając święte postacie z jakiejś reprodukcji i przyklejając je niedokałdnie klejem. Ale było to nieważne, ponieważ prowadząca (tym razem podeszła do mnie Tatiana) zaczęła wychwalać moje pierwsze dzieło. Poczułam się jak prawdziwy zwycięzca widząc Doris, która pełna 'wkurwienia' bazgroliła po swoim brystolu (haha tak się wywyższała a prowadząca i tak ostatecznie pochwaliła mnie xD). W tym momencie zauważyłam także, że moja siostra zniknęła (bo musiała coś załatwić jak powiedział mi Mati) i Misio przyniósł pozostawioną przez nią pracę, która teraz okazała się wielką, szklaną miską z uszami (coś a'la naczynie do lasagne), na ktorej spodzie moja Sis domalowała kredką, prymitywnie wyglądające oczka i uśmiech.
Nie mam pojęcia co to miał niby być za sen i gdzie miałabym szukać jego źródła, zwłaszcza, że jest kompletnie niepodobny do tych drastycznych i pełnych brutalności snów, które śnią mi się ostatnio (rozrywane klaty badanych w rentgenie kobiet, ect.). Jeśli mialabym obstawiać, to właśnie na sen pełen krwi bym postawiła, ze względu na okropny odcinek Gry o Tron, w którym bestialsko wybito prawie całą rodzinę Starków, co poruszyło mnie do szpiku kości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Ci za poświęcony czas i pozostawienie komentarza :)