2012-06-13

Hymn to the Sea & Princess of China..’~

Każda chwila jak Ta skrywa w sobie coś magicznego.. i nie chodzi mi tutaj o potoczny sens magii.. to raczej coś.. głębszego. Metafizycznego. Irracjonalnego i Transcendentalnego zarazem.
Za każdym razem, gdy przez dłuższy okres czasu jestem samotna nachodzą mnie przemyślenia egzystencjalne. Znaczenie jednak owej ‘Samotności’ też nie mieści się w ramach potocznego sensu tego słowa. Chodzi mi tutaj o samotność istotową, o niemożność podzielenia się nią, poprzez symbole chociażby, z drugim jestestwem. Lecz nie mam ochoty skupiać się na immanencji samotności i mych rozważań. Nie dziś.
Dziś mam przemożną ochotę zagłębić się cała w ową immanencję i z jej zakamarków wyłowić i wyrazić poprzez znaki to, co aktualnie czuję.
Po pierwsze uświadomiłam sobie właśnie, że czasami chyba zbyt przesadnie poetyzuję (choć aż mnie kusi, żeby napisać ‘filozofuję’, ale co tam;).
Po drugie napisała do mnie Malwina [i tak tego nikt nie czyta (ewentualnie poza Moim M. choć myślę, że on także już zapomniał o istnieniu tego bloga) więc co mi tam, będę pisać po imieniu! (tak dla jasności - M. to Mateusz <3)] i pod jej wpływem cała moja wena uleciała z wiatrem, tak szybko, jak przyleciała. Ehh.. no cóż, let’s hope, next time, maybe..~