2016-12-22

An attempt to explain behaviour of rioters in London 2011

How could contemporary classicist thinking be used to explain the behaviour of the rioters? Your answer should identify at least one key thinker/author and use evidence to support your claims. In approx 250 words, your answer should briefly describe two key points in favour of adopting the approach and two potential shortcomings.


Behaviour of the rioters that took place in London, 2011, can be explained by using contemporary classicist thinking. Two main theories should me mentioned. Routine Activities Theory developed by Cohen & Felson in 1979, is focused on the situation in which offending takes place. This theory contains 3 key ideas that can effectively explain why the crime took place (causes of crime): 1. Suitable target (rioters found shops as ‘easy money’ target, with easy access to goods); 2. Absence of guardian (there wasn’t enough police to stop them, they didn’t act effectively); 3. Criminal inclinations – motivated offender (riots as a result of a hatred towards police, after death of Matt Doughan). 

Another theory is The Rational Choice Theory developed by Cornish & Clark in 1989, which have in its centre the idea of ‘expected utility’ – individuals’ actions based on maximising profits and minimising loses. This approach can be satisfactory used in explaining the behaviour of rioters as many of them have been motivated by easiness of burglary. Big number of rioters calculated profits which outweighed the costs – they didn’t have to put much effort in burglary process (easy access to shops) and thought that they will get away with it – not enough police present – which also implicates practical use of these theories in crime prevention.

To sum up, these are key points in favour of adopting this approach. But we need to remember that contemporary classicist thinking has its shortcoming as well. This theories present only 3 factors for committing the crime, while there is way more of them. They do not consider psychological aspects of offending as well as moral (not everybody would do it, because of their own, moral constrains). They also neglect the social aspects of committing a crime such as level of education or economic status.

2016-07-13

The Philosopher as Spy – PETER RICKMAN


Trochę mi zeszło (jak zwykle), ale jest. Kolejne tłumaczenie, nieco lepsze (jak mi się wydaje) niż poprzednie. Jako że, nad tekstem Petera Rickmana pracowało mi się dosyć przyjemnie, mam nadzieję, że jeszcze kilka tympodobnych i zacznę je czytać po przetłumaczeniu całości, sprawdzać, wprowadzać korekty etc. Jedny słowem, dopieszczać ;]

Filozof jako SzpiegPeter Rickman

[ The Philosopher as Spy – Peter Rickman ]


'Filozof jako szpieg'

Raport składa agent Peter Rickman

Definiowanie filozofii jest trudne i kontrowersyjne nie tylko dlatego, że rości sobie przywilej determinowania swoich własnych zasad. Stąd też podejście pośrednie, polegające na porównywaniu jej do innych działań, poszukiwaniu podobieństw i analogii, może pomóc. Możemy rozważać filozofa w różnych rolach – jako żartownisia, jako aktora oraz – w tym artykule – jako szpiega.

Mogę być bezskutecznie podejrzewany o próbę wyjaśniania tego co wiem, przez to czego nie wiem. Wszakże nie jestem i nigdy nie byłem aktorem, komikiem czy szpiegiem. Jednakże, podczas gdy obraz filozofii jest nieuchwytny, to te z działań, które wymieniłem są jednoznaczne i całkiem niekontrowersyjne. Ponadto, kiedy już skupię moje myśli na swoich obrazach, to w moich filozoficznych poszukiwaniach wykrywam ślady aktorstwa, dowcipkowania i szpiegostwa.


Nie posiadając bezpośredniego źródła wiedzy na temat szpiegowania i przyznając iż fikcja często zniekształca rzeczywistość, możemy zgodzić się na dwie cechy definiujące.

Po pierwsze, szpiegostwo poszukuje wiedzy, która jest nie tylko ukryta, lecz jest także tajemnicą. Innymi słowy, mamy tu nie tylko przeszkody stojące na drodze do wiedzy, lecz przeszkody, które są tu przez zaprojektowanie. Przeszukiwanie biblioteki to nie szpiegowanie, nawet jeśli poszukiwany materiał jest ukryty w kiepsko skatalogowanym archiwum.

Inną cechą definiującą szpiegostwo jest użycie podstępu, takie jak ukrywanie swojej tożsamości czy celu. Dotyczy to, obok szpiegostwa 'właściwego', szpiegostwo przemysłowe, a nawet socjologów, psychologów czy antropologów, podszywających się za niewinnych odwiedzających, współpracowników etc., z wyłączeniem starych panien, którym zarzuca się szpiegowanie swoich sąsiadów. Nie ma żadnego kamuflażu czy małego podstępu. Wiemy kto patrzy i możemy zobaczyć drgającą kurtynę, więc to co jest obserwowane nie jest niezmienną tajemnicą. Ciekawski obserwator może dowiedzieć się jedynie, że ich nowy sąsiad jest bogaty, lub że ma tendencję do późnych powrotów do domu.
 
Jednakże, zanim będziemy mogli owocnie rozważać w jaki sposób filozofowie są jak szpiedzy, to musimy dogłębniej odkryć to, co zawiera się w byciu szpiegiem. Po pierwsze musimy zauważyć że szpiegostwo, mimo iż jest profesjonalnym zawodem małej grupy specjalistów, odzwierciedla uniwersalne interesy i skłonności człowieka. Potwierdzeniem jest ogromna popularność thrillerów o szpiegach, a także zainteresowanie rozbudzane przez książki i artykuły prasowe na temat faktycznego szpiegostwa.

Pragniemy dowiedzieć się tego co ukryte, stać stać się częścią tajemnicy, co jest praktycznie uniwersalne i już bardzo widoczne u dzieci. Inspiruje to plotkowanie, rozwiązywanie krzyżówek i innych rodzajów łamigłówek, czytanie 'wiadomości z pierwszej ręki' czy relacji skandali. Stanowi to również bodziec do badań naukowych. Bardziej skomplikowany i intrygujący jest problem różnych kamuflaży, noszenia jak gdyby maski, poważnego wkraczania w zmyśloną rolę, życia w kłamstwie.

Moraliści i filozofowie przez wieki – ostatnio, w szczególności, egzystencjaliści – głosili ważność 'bycia sobą' czy 'bycia wiernym sobie'. Czy to podważa wszystko to, co staram się powiedzieć? Z pewnością nie chcę kwestionować przedstawionego ideału czy faktu, że cieszy się on tak powszechnym poparciem. Ale wtedy, dlaczego powinno być koniecznym stresowanie się tym, że powinniśmy być lub stawać się, tym, czym nieuchronnie jesteśmy w trywialnym sensie, o ile nie istniały pokusy i naciski w przeciwnym kierunku? 

Możemy dokonać rozróżnienia pomiędzy niezwykle oczywistymi przyczynami, dla których filozofowie używają kamuflażu, od dużo głębszych powodów, które podzielają z resztą ludzkości. Nie trzeba daleko szukać  powodów, przez które filozofowie mogą się wstydzić swojej profesji. Często byli oni prześladowani. Sokrates został skazany na śmierć, Platon musiał wyswobodzić się z Syrakuz; Kartezjusz opuścił swoją ojczyznę dla swobodniejszej klimatem Holandii, Spinoza został ekskomunikowany przez swoją własną społeczność i za życia nie odważył się opublikować swojego głównego dzieła. W krajach totalitarnych to prześladowanie trwa do dzisiaj, lecz w pozostałej części świata jesteśmy mniej narażeni na fizyczne zagrożenia. Zamiast tego, wydajemy się być pogardzani, marginalizowani i uważani za bezużytecznych. Pośród ofiar cięć w budżecie uniwersytetu widoczne są departamenty filozofii i jej nauczyciele.

Tak więc miał miejsce ogólny odwrót od dumy i pewnych siebie twierdzeń filozofów takich jak Platon czy Hegel. Locke określił siebie jako podporządkowany robotnik, a swoją działalność jako zbieranie kamyków na plaży. Inni poszukiwali schronienia w autorytecie nauki, uważając się za naukowców, bądź za tych, którzy naukowcom służą. W ostatnim czasie modne stało się podawanie się za leksykografów lub gramatyków. Jako że język jest zarówno ważny jak i charakterystyczny dla ludzi, podszywanie się za strażników języka, wyjaśnianie pojęć, wskazywanie niewłaściwego wykorzystania i śledzenia obaw intelektualnych co do niejasności językowych, wydaje się być użyteczne i szanowane. Możemy zatem uważać się za szanowanych, akademickich specjalistów, nie stanowiących zagrożenia dla społeczeństwa, nie będących nieustępliwymi, irytującymi krytykami, co Sokrates uważał za właściwe dla bycia filozofem. Możemy domagać się prawa do podejmowania skromnego życia przez wykonywanie ograniczonych i wykwalifikowanych zadań przekraczających zakres laika.

Jednakże, tłumaczenie tych impersonacji filozofów, jako, po prostu, odpowiedzi na brak zaufania laika czy złośliwość autorytetu, trywializuje problem, ponieważ istnieje ogólna skłonność ludzka do aktorstwa, odgrywania ról i przebieranek. Jedną z jej funkcji (co jest szczególnie widoczne u dzieci) jest eksploracja. Przez wcielanie się w różne role rozszerzamy zasięg naszej wyobraźni.

Kolejną funkcją jest ucieczka. Wszyscy jesteśmy zniewoleni na różne sposoby. Na początek, jesteśmy więźniami nieusuwalnych warunków. Jeżeli jestem białej rasy, mężczyzną w średnim wieku, to rzeczywiście nie mogę uciec od tych definiujących ograniczeń. Do końca życia to miejsce jest do mnie przypisane w porządku rzeczy. Jestem również zniewolony przez charakter, który sobie wyrobiłem, karierę którą wybrałem, związki do których się zobowiązałem. Każdym dodatkowym wyborem budujemy kolejną ścianę zamykającą więzienie. Te ograniczenia nie są tak bardzo nieusuwalne jak zestaw początkowy. Nie mogę bowiem zmienić swojego wieku ani rasy, ale mogę nauczyć się być hojniejszym, zostawić żonę, zmienić pracę i porzucić długoletnie przyjaźnie, choć nic z tych rzeczy nie jest łatwe.

Używanie naszej wyobraźni w marzeniach na jawie, impersonacji i identyfikacji z bohaterami utworów literackich zapewnia ucieczkę, która jest jednocześnie ubogaceniem zasięgu naszego życia. Przyjemność jaką czerpiemy z utożsamiania się ze wspaniałymi kochankami, arcydziełami, heroicznymi kowbojami itd. z książek, czy ze sceny i ekranu, a także sposób w jaki w naszych marzeniach na jawie wyobrażamy sobie siebie w tych rolach jest tak dobrze znane, aby nie było potrzebne rozwijanie [tego tematu]. Ludzie podróżujący pośród obcych, samotnie jadący na wakacje czy rejsy, często odczuwają pokusę przyjmowania, czy też udawania, innej niż własna, osobowości i życia.

Przez krótki moment, w odizolowanym epizodzie swojego życia, są oni asami lotnictwa a nie komercyjnymi podróżującymi, są singlami a nie w małżeństwie z długim stażem, powodzi im się a nie na odwrót itd. Biorą urlop od swojego normalnego życia i rzeczywiście od swojej normalnej osobowości. Ale czy to oznacza, że rzeczywiście nie są sobą czy może że eksperymentalnie rozszerzają zakres swojej własnej osobowości? 

To, jak podejrzewam, musi być jeden z uroków bycia szpiegiem. Bez wątpienia w grę wchodzą tutaj różnorodne pobudki: patriotyzm, wiara ideologiczna, pragnienie przygody czy pieniędzy, lecz na pewno musi być tutaj specyficzny pociąg do nadzwyczajnych warunków, w jakich człowiek musi żyć w kłamstwie. Przyjaźnie które zawiera, kochanków których zdobywa, jego sąsiedzi czy kontakty biznesowe, żadnemu z nich nie jest znane jego pochodzenie, przeszłość, prawdziwe przekonania czy nawet charakter. Ostatecznie zdradzi ludzi, którzy my zaufali. Wszystko to w imię zdobycia wiedzy tajemnej.

Mając zasugerowane co wiąże się ze szpiegostwem i co czyni je czymś więcej niż wysoko wyspecjalizowanym zawodem niewielkiej mniejszości, możemy zwrócić się do istotności [szpiegostwa] dla filozofii.

Wglądy poszukiwane przez filozofów są bez wątpienia ukryte, bo z jakiego innego powodu wysilać się by je uzyskać? Lecz w jaki sensie, poszukujemy tego co tajemne? Idea tajemnicy dotyczy kogoś kto celowo coś ukrywa, zazwyczaj we własnym interesie. W tym znaczeniu państwa członkowskie utrzymują swoją gotowość militarną w sekrecie, czy religie i społeczeństwa swoje doktryny i rytuały. W sensie dosłownym nie ma nikogo – filozofa czy nie-filozofa – kto znajduje sposób by utrzymać w sekrecie informacje, umiejętności czy praktyki poszukiwane przez filozofa. Siły utrudniające lub wstrzymujące wgląd nie są osobami czy czy zborami osób, są one trendem zawartym w naszej kulturze i mechanizmami wewnątrz naszych umysłów. Systemy kulturowe mają wbudowaną odporność na zbyt bliski wgląd na własne założenia, wierzenia i bezkrytycznie akceptowane praktyki. Jednostki są niechętne do myślenia na nowo zamiast podążania utartymi ścieżkami, do kwestionowania swoich przekonań czy krytycznego spojrzenia na własne zachowanie. Nie jest to całkowita ślepota: obecne jest przeczucie czegoś, a także zmagamy się z tym, co chrześcijanie określają jako 'syn przeciwko Duchowi Świętemu' czy Sartre jako 'zła wiara'. To właśnie to owiane jest tajemnicą. Z tego powodu filozof podejrzewany jest, a nawet prześladowany i może poszukiwać przebrania, które sugeruje, że to co robi jest nieszkodliwe.

Jednakże impersonacja służy nie tylko bezpieczeństwu filozofów lecz także pozytywnie odsłania poszukiwane tajemnice. Chodzi o postawę, którą ktoś przyjmuje wobec siebie. Samowiedza obejmuje krytyczną świadomość własnych założeń i przekonań, czy to nabytych personalnie, czy też otrzymanych od własnej kultury, uważana przez filozofów za sprawę najwyższej wagi, lecz niosąca ze sobą niebezpieczeństwo pomyłki, jak mówił Dilthey, własny zakątek świata. 

Jest jedną z cech charakterystycznych filozofii produkowanie śmiałych, często owocnych hipotez, które dalece wykraczają poza dostępne dowody. Na przykład Platon zauważając, że narzędzia, organy ciała i rzemieślnicy służą funkcjom, wyczarował ideę, że cała rzeczywistość jest skonstruowana funkcjonalnie.

Taka spekulacja, choć wyraźnie nienaukowa, przetarła niekiedy ścieżkę do nauki. Zakres spostrzeżeń i owocnych teorii wyprodukowanych przez ludzi takich jak Platon czy Spinoza, w oparciu o własne doświadczenie, jest naprawdę zdumiewający. 

Ale w tym też kryje się niebezpieczeństwo. Spekulacje oparte na introspekcji personalnej mogą być wąskie i zniekształcone. Człowiek przygnębiony z powodów osobistych może z całkowitą łatwością namalować pesymistyczny obraz rzeczywistości. Myśliciele tacy jak Heidegger czy Sartre przekazują ponurą wizję nie tylko współczesnego, ciężkiego położenia, lecz także ogólnej kondycji ludzkiej, która odzwierciedla ich własny temperament oraz doświadczenie wojny i klęski, które współdzielą. Miłość i radość mogą być tak samo obowiązujące jak punkty wyjścia dla generalizacji ludzkiego życia, takie jak śmierć i udręka.

To tutaj wkracza ważność wprowadzania wyobraźni w obcy styl życia pozoru i nakładania maski. Literatura to jedne z drzwi do tak szerokiego doświadczenia. Nie jest to tylko przyjemność przygody – choć tego również pragniemy – jest to także kluczowy proces uczenia się. Szerząc to czym normalnie jesteśmy i wchodząc na serio w tok impersonacji możemy odkryć uprzednio skrywane przed nami tajemnice.

Filozof jako szpieg, może stąd twierdzić iż napędzany jest ciekawością, miłością do przygody czy ucieczki, lecz także służy większym korzyściom. Gdy stwarza pozory, jak w ironii sokratejskiej, szlachetnego kłamstwa opiekuna i jak w komedii o pseudonimach Kierkegaarda, jest fałszywy w służbie prawdy jedynie dla siebie lub swoich przyjaciół.


© P. Rickman 1991

Peter Rickman jest profesorem wizytującym na City University w Londynie i autorem wielu książek.

Cardiff, 07/2016,
Tłumaczenie: Mayosophy.

Link do oryginału: https://philosophynow.org/issues/3/The_Philosopher_as_Spy

2016-03-15

Atheist In A Foxhole – David Rönnegard


 
Witam w 2016. W woli wyjaśnienia; Szykowałam się od początku roku aby dodać tłumaczenie  Can Wisdom Be Taught? Dallasa Willarda, jednakże mimo szczerych chęci, translacja tego tekstu ciągnie mi się jak flaki z olejem. Aby jednak zachować pozory płynności w publikowanych postach postanowiłam dodać coś przetłumaczonego w międzyczasie – Tekst tłumaczyło mi się (jak na moje wątpliwe translatorskie umiejętności) bardzo szybko i przyjemnie. Jedyne co mi wyraźnie nie gra to tytuł - jakoś nie mogłam znaleźć dobrego odzwierciedlenia znaczenia wyrazu Foxhole ['okop' w ogóle mi nie spasował], dlatego też zainteresowanych odsyłam do oryginału (link umieszczony pod tłumaczeniem).

Ateista w Lisiej Norze – David Rönnegard

[Atheist In A Foxhole –  David Rönnegard ]


David Rönnegard pyta, w jaki sposób oddani ateiści skonfrontowani ze śmiercią mogą znaleźć pocieszenie.

Jestem świeckim w poglądach filozofem. Wiara nie jest cnotą, którą posiadam. W szczególności nie wierzę w roszczenia wiedzy na temat egzystencji czy woli Boga. Jako ateista i humanista, moje podejście do życia zostało ugruntowane na racjonalnych myślach i dowodzie empirycznym. Uważam śmierć za koniec naszej świadomej egzystencji i we wszelkim znaczeniu, że życie może zamieszkiwać w człowieku.

Publiczna refleksja nad życiem odbywa się często w strachu, lecz rzadko kiedy, w obliczu śmierci. Ja znajduję się w tej drugiej, uprzywilejowanej, lecz nie do pozazdroszczenia pozycji. Zostałem właśnie poinformowany, w wieku 37 lat, iż jestem w czwartym stadium raka płuc. Ateizm i wieść o zbliżającej się czyjejś śmierci wydają się być szczególnie niefortunną kombinacją. Gdzie niewierzący filozof uzyska pocieszenie? Co zapewnia znaczenie przeżywanemu życiu i akceptację przewidzianego losu?

Nie mając nigdy skłonności ku nadprzyrodzonemu, religia nigdy nie jawiła mi się jako wiarygodna czy też jako źródło komfortu. Wiadomości o zbliżającej się śmierci nie zachęciły mnie do chwycenia się fałszywego pocieszenia, choć pocieszenie jest bardzo potrzebne. Przeciwnie, moja obsesja śmierci była dotychczas łagodzona przez sokratejską definicję filozofii, jako procesu przez który dochodzi się do zaakceptowania swojej własnej śmierci. Teraz, skonfrontowany w młodym wieku ze skończoną naturą życia, zastanawiam się czy wystarczająco przesunąłem się wzdłuż tego procesu akceptacji, który jest niewzruszenie bardzo osobisty.

Filozofowie często są ukazywani karykaturalnie, jako zmagający się z wielkimi pytaniami, w szczególności z tymi dotyczącymi sensu życia, ale rzadko kiedy widziałem taką kwestię zmartwień pośród profesjonalnych filozofów, nie inaczej niż podczas przelotnych rozmów z kolegami po kilku piwach.

Kilku myślicieli nagiętych nie-religijnie próbowało odpowiedzieć na pytanie o sens prosto z mostu. Być może jako obecni, niezależni filozofowie posiadają oni milczące zrozumienie dla faktu, iż znaczenie życia czy wartość jest osobistą wyprawą; lecz większość z filozofów, których znam również nie wydaje się spędzać zbyt wiele czasu nad rozważaniem sensu swojego życia. A więc jeśli filozofowie pośród nas tego nie robią, to kto? To temat tabu świeckiej myśli. 

Będąc kształcony w tradycji filozofii analitycznej, nie uważam siebie za obciążonego bogatą historią myśli o sensie życia. Do niedawna była zadziwiająco nieobecna w literaturze analitycznej, zaś niedawny wkład skoncentrował się na rozwijaniu 'sensu życia': to jest, większość wysiłku została wpakowana w zrozumienie znaczenia 'sensu', jak również osiągnięcie lepszego osadzenia pojęcia 'życia'. 

Słowa Bertranda Russella iż 'wszystko jest niejasne w stopniu którego sobie nie nie uświadomisz, dopóki nie spróbujesz tego doprecyzować' przekazują godną podziwu ambicję klarowności tradycji analitycznej. Lecz szczerze mówiąc, nic z tego nie jest zbyt przydatne do indywidualnych zmagań ze śmiertelnością w poszukiwaniu sensu. Jest to zarówno zbyt abstrakcyjne by być zrozumiałe dla niewtajemniczonych , jak i zbyt rozdzielne od sentymentu by być osobistą wskazówką. Egzystencjalna tradycja filozofii kontynentalnej dowodzi bardziej wnikliwie: Egzystencjalizm podkreśla subiektywną naturę bycia; to jest, esencję tego, jak to jest być nami. Przybliża nas do rozważań czym jest to co wartościowe, co ma zasadnicze znaczenie dla kształtowania sensownego życia dla nas samych, realizujących te wartości. Tak powiedziane, dla egzystencjalistów 'sens' (a stąd też 'sens życia') jest przede wszystkim opisem, aniżeli zapisem normatywnym.

 

GODZENIE SIĘ Z LOSEM

 

W tej próżni, religia w znacznej mierze rościła sobie monopol na opisowy sens życia i śmierci. Tutaj sens jest jest dostarczany przez Credo, często z ostateczną obietnicą ucieczki przed śmiercią w ogóle. (Dla przykładu, Jan 11:25: ''Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.'') Ludzkie pożądanie religii ufundowane jest częściowo na strachu przed śmiercią i jej pocieszeniu poprzez wiarę w życie ostateczne.
 
Jednakże, pocieszająca koncepcja życia po śmierci jest zadziwiająco mało prawdopodobna by była prawdziwa i jest niepotrzebna. Nie sądzę że śmierci należy się lękać, ponieważ patrząc prosto w jej oczy, zauważyć można, iż jest tym samym co cisza z której przychodzimy. Ponadto, bez życia po śmierci powinniśmy lepiej wykorzystać czas, który mamy teraz – długość czasu, która jest w dużej mierze nieznana dla większości z nas. Stąd też nasze lęki powinny albo marnować ten czas, albo nie mieć go wystarczająco.

Perspektywa niereligijna nie niesie obietnicy nieśmiertelności, lecz zapewnia pewną ulgę. Dla przykładu, nie mam poczucia iż jestem niesprawiedliwie cierpiący. Nie zastanawiam się co uczyniłem, że na to zasłużyłem – I z pewnością nie sądzę, iż ktokolwiek inny bardziej na to zasługuje. Chociaż, pewnie są tacy, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że nikt nie wręczył mi tych kart i stąd też, nie mam potrzeby marnować kapitału emocjonalnego na rozważania niesprawiedliwości mego losu. Po prostu miałem pecha w złośliwej mutacji loterii.

Ludzie religijni mówią czasami że nikt nie jest ateistą w okopie (przypuszczalnie odnosi się to również do jam nowotworowych) – domniemanym jest że 'Ci małej wiary' będą chwytać się pocieszenia poprzez, odrzucany dotychczas, nadprzyrodzony system przekonań ponieważ ich los się odwrócił. Lecz gdyby pobożne życzenia były takie proste, to, po prostu, życzyłbym sobie aby nowotwór zniknął – to wydaje się być oczywistym podejściem życzeniowym.

Podejście humanistyczne stroni od nadprzyrodzonego, odcina aleję 'życia po śmierci' i utrzymuje nas zakorzenionych w tworzeniu najlepszego tego jednego życia, które wiemy że mamy. Haczyk tkwi w tym, iż czasem nie dostajemy tyle lat na ile liczyliśmy (nie wspominając już o życiu po śmierci). Chciałbym móc powiedzieć coś pocieszającego; ale być może jest to część ontologicznego pocisku humanistów, że ktoś w tym momencie musi zostać mocno trafiony.

 

WYTRZYMAŁOŚĆ UCZUĆ

 

Nie mając nic do stracenia jesteś niezwykle świadomy tego, czego nie chcesz nigdy stracić. Stajesz przed takim życiem, które może przynieść Ci tylko wiadomość o śmierci. Moja pielęgniarka ma wytatuowane wzdłuż wewnętrznej części przedramienia napis 'przeżywaj życie jakbyś miał dziś umrzeć, kochaj jakbyś miał żyć wiecznie.' Życie w teraźniejszości staje się dużo łatwiejszą do zrealizowania receptą, gdy wiesz że będziesz mieć mniej danego czasu. Znaczenie tych których kochamy również zostaje bardziej podkreślone, a względna nieistotność kwestii finansowych zostaje gruntowana. Posiadam luksus mówienia tego po części dlatego, iż żyję w Szwecji, gdzie, dzięki powszechnej opiece medycznej, moje sporych rozmiarów rachunki za usługi lekarskie nie mają znaczenia. Ale niezależnie od tego, pieniądze mają ograniczone zastosowanie jeśli nie możesz ich wydać. Bez materializmu przysłaniającego widok, nasze niematerialne wartości stają się bardziej wyraźnie.

Dla większości ludzi życie jawi się jako ukierunkowana do przodu projekcja aniżeli odliczanie. Lecz obie perspektywy są potrzebne. W pewnym momencie w naszym życiu pojawia się horyzont i musimy zadać sobie samym następujące pytanie: spoglądając w lusterko wsteczne, jak czuje się z tym co za sobą pozostawiam?

Rozróżnienie pomiędzy 'obiektywistyczną' i 'subiektywistyczną' koncepcją sensu życia zależy od tego czy cokolwiek poza osobistym postrzeganiem wartości jest cenne. Poglądy religijne, w których wartość jest zewnętrznie narzucona przez bóstwa, są wyraźnie obiektywistyczne, podczas gdy poglądy humanistyczne, zakorzenione w myśli o człowieku, dążą do subiektywizmu. Nie sądzę, aby było tu cokolwiek wartościowego, poza subiektywnym odbiorem wartości, ponieważ wartość to stan umysłu, który wymaga podmiotu, który wartościuje. Niemniej jednak można tu znaleźć miejsce dla uczuć, które wszyscy uznajemy za cenne. Skończoność życia pomaga nam dostrzec tę wartość.

W odniesieniu do życia jako ukierunkowanej do przodu projekcji, życie pobłażania sobie nie wydaje się być nierozsądne, ale to co wartościujemy w danym momencie może nie wydawać się tak ważne, widziane w kontekście skończonego życia. Będąc zmuszonym do patrzenia przez lusterko wsteczne, życie pobłażania sobie jest tym co już się miało. Co wtedy pozostaje z wartości dającej poczucie życia przeżytego w pełni? Czym są uczucia które wytrzymują?

Tak jak ja to widzę, tymi uczuciami są drogie nam wspomnienia, które wytrzymują próbę czasu; radość ponad chwile dzielone z z tymi, których kochamy; duma ponad rozpoznane osiągnięcia. Trudno jest znaleźć słowa na takie stany umysłu, ale zawierają one świętość. Mówi się iż filozofia zaczyna się tam, gdzie kończy się religia, ale w tym przypadku, możliwe że poezja zaczyna się tam, gdzie kończy się filozofia analityczna. Precyzja konceptualna może potrzebować ustąpić miejsca językowi bardziej odpowiedniemu dla uczuć.

To co powoduje powstanie wytrwałego uczucia może także różnić się między nami, lecz moje nowe krótkowzroczne okulary sugerują mi że będą one wypływać z wydarzeń, które dotknęły życie innych. Gdy takie uczucia są współdzielone, żyją w tych, którzy pozostają z tyłu. I tak oto pogoń za nieśmiertelnością humanistów nie jest cielesna. Przeciwnie, może przybierać różne formy, które dotykają życia, takie jak przyjaźnie, które utrzymujemy, dzieci które rodzimy, przedsiębiorstwa które otwieramy i książki które piszemy; w istocie, ślady które za sobą zostawiamy.

Życie przeżyte w pełni to w dużej mierze życie przeżywane poprzez innych. Choć jesteśmy żywi to inni dostarczają nam sensu poprzez bycie obiektami naszego uczucia. Gdy my jesteśmy martwi, my dostarczamy sensu innym poprzez kontynuację bycia obiektami dla nich. Świadomość śmierci podkreśla tę wytrzymałość uczuć i pokazuje nam co głęboko cenimy. Przez implikację, wiara w życie po śmierci, która stanowi zaprzeczenie śmierci, może utrudniać taki wgląd.

© Dr David Rönnegard 2014

David Rönnegard uzyskał doktorat z Filozofii w Londyńskiej Szkole Ekonomii i jest pracownikiem naukowym oraz nauczycielem społecznej odpowiedzialności biznesu w Sztokholmie.

Cardiff, 03.2016,
Tłumaczenie: Mayosophy.

Link do oryginału: https://philosophynow.org/issues/105/Atheist_In_A_Foxhole