2016-03-15

Atheist In A Foxhole – David Rönnegard


 
Witam w 2016. W woli wyjaśnienia; Szykowałam się od początku roku aby dodać tłumaczenie  Can Wisdom Be Taught? Dallasa Willarda, jednakże mimo szczerych chęci, translacja tego tekstu ciągnie mi się jak flaki z olejem. Aby jednak zachować pozory płynności w publikowanych postach postanowiłam dodać coś przetłumaczonego w międzyczasie – Tekst tłumaczyło mi się (jak na moje wątpliwe translatorskie umiejętności) bardzo szybko i przyjemnie. Jedyne co mi wyraźnie nie gra to tytuł - jakoś nie mogłam znaleźć dobrego odzwierciedlenia znaczenia wyrazu Foxhole ['okop' w ogóle mi nie spasował], dlatego też zainteresowanych odsyłam do oryginału (link umieszczony pod tłumaczeniem).

Ateista w Lisiej Norze – David Rönnegard

[Atheist In A Foxhole –  David Rönnegard ]


David Rönnegard pyta, w jaki sposób oddani ateiści skonfrontowani ze śmiercią mogą znaleźć pocieszenie.

Jestem świeckim w poglądach filozofem. Wiara nie jest cnotą, którą posiadam. W szczególności nie wierzę w roszczenia wiedzy na temat egzystencji czy woli Boga. Jako ateista i humanista, moje podejście do życia zostało ugruntowane na racjonalnych myślach i dowodzie empirycznym. Uważam śmierć za koniec naszej świadomej egzystencji i we wszelkim znaczeniu, że życie może zamieszkiwać w człowieku.

Publiczna refleksja nad życiem odbywa się często w strachu, lecz rzadko kiedy, w obliczu śmierci. Ja znajduję się w tej drugiej, uprzywilejowanej, lecz nie do pozazdroszczenia pozycji. Zostałem właśnie poinformowany, w wieku 37 lat, iż jestem w czwartym stadium raka płuc. Ateizm i wieść o zbliżającej się czyjejś śmierci wydają się być szczególnie niefortunną kombinacją. Gdzie niewierzący filozof uzyska pocieszenie? Co zapewnia znaczenie przeżywanemu życiu i akceptację przewidzianego losu?

Nie mając nigdy skłonności ku nadprzyrodzonemu, religia nigdy nie jawiła mi się jako wiarygodna czy też jako źródło komfortu. Wiadomości o zbliżającej się śmierci nie zachęciły mnie do chwycenia się fałszywego pocieszenia, choć pocieszenie jest bardzo potrzebne. Przeciwnie, moja obsesja śmierci była dotychczas łagodzona przez sokratejską definicję filozofii, jako procesu przez który dochodzi się do zaakceptowania swojej własnej śmierci. Teraz, skonfrontowany w młodym wieku ze skończoną naturą życia, zastanawiam się czy wystarczająco przesunąłem się wzdłuż tego procesu akceptacji, który jest niewzruszenie bardzo osobisty.

Filozofowie często są ukazywani karykaturalnie, jako zmagający się z wielkimi pytaniami, w szczególności z tymi dotyczącymi sensu życia, ale rzadko kiedy widziałem taką kwestię zmartwień pośród profesjonalnych filozofów, nie inaczej niż podczas przelotnych rozmów z kolegami po kilku piwach.

Kilku myślicieli nagiętych nie-religijnie próbowało odpowiedzieć na pytanie o sens prosto z mostu. Być może jako obecni, niezależni filozofowie posiadają oni milczące zrozumienie dla faktu, iż znaczenie życia czy wartość jest osobistą wyprawą; lecz większość z filozofów, których znam również nie wydaje się spędzać zbyt wiele czasu nad rozważaniem sensu swojego życia. A więc jeśli filozofowie pośród nas tego nie robią, to kto? To temat tabu świeckiej myśli. 

Będąc kształcony w tradycji filozofii analitycznej, nie uważam siebie za obciążonego bogatą historią myśli o sensie życia. Do niedawna była zadziwiająco nieobecna w literaturze analitycznej, zaś niedawny wkład skoncentrował się na rozwijaniu 'sensu życia': to jest, większość wysiłku została wpakowana w zrozumienie znaczenia 'sensu', jak również osiągnięcie lepszego osadzenia pojęcia 'życia'. 

Słowa Bertranda Russella iż 'wszystko jest niejasne w stopniu którego sobie nie nie uświadomisz, dopóki nie spróbujesz tego doprecyzować' przekazują godną podziwu ambicję klarowności tradycji analitycznej. Lecz szczerze mówiąc, nic z tego nie jest zbyt przydatne do indywidualnych zmagań ze śmiertelnością w poszukiwaniu sensu. Jest to zarówno zbyt abstrakcyjne by być zrozumiałe dla niewtajemniczonych , jak i zbyt rozdzielne od sentymentu by być osobistą wskazówką. Egzystencjalna tradycja filozofii kontynentalnej dowodzi bardziej wnikliwie: Egzystencjalizm podkreśla subiektywną naturę bycia; to jest, esencję tego, jak to jest być nami. Przybliża nas do rozważań czym jest to co wartościowe, co ma zasadnicze znaczenie dla kształtowania sensownego życia dla nas samych, realizujących te wartości. Tak powiedziane, dla egzystencjalistów 'sens' (a stąd też 'sens życia') jest przede wszystkim opisem, aniżeli zapisem normatywnym.

 

GODZENIE SIĘ Z LOSEM

 

W tej próżni, religia w znacznej mierze rościła sobie monopol na opisowy sens życia i śmierci. Tutaj sens jest jest dostarczany przez Credo, często z ostateczną obietnicą ucieczki przed śmiercią w ogóle. (Dla przykładu, Jan 11:25: ''Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.'') Ludzkie pożądanie religii ufundowane jest częściowo na strachu przed śmiercią i jej pocieszeniu poprzez wiarę w życie ostateczne.
 
Jednakże, pocieszająca koncepcja życia po śmierci jest zadziwiająco mało prawdopodobna by była prawdziwa i jest niepotrzebna. Nie sądzę że śmierci należy się lękać, ponieważ patrząc prosto w jej oczy, zauważyć można, iż jest tym samym co cisza z której przychodzimy. Ponadto, bez życia po śmierci powinniśmy lepiej wykorzystać czas, który mamy teraz – długość czasu, która jest w dużej mierze nieznana dla większości z nas. Stąd też nasze lęki powinny albo marnować ten czas, albo nie mieć go wystarczająco.

Perspektywa niereligijna nie niesie obietnicy nieśmiertelności, lecz zapewnia pewną ulgę. Dla przykładu, nie mam poczucia iż jestem niesprawiedliwie cierpiący. Nie zastanawiam się co uczyniłem, że na to zasłużyłem – I z pewnością nie sądzę, iż ktokolwiek inny bardziej na to zasługuje. Chociaż, pewnie są tacy, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że nikt nie wręczył mi tych kart i stąd też, nie mam potrzeby marnować kapitału emocjonalnego na rozważania niesprawiedliwości mego losu. Po prostu miałem pecha w złośliwej mutacji loterii.

Ludzie religijni mówią czasami że nikt nie jest ateistą w okopie (przypuszczalnie odnosi się to również do jam nowotworowych) – domniemanym jest że 'Ci małej wiary' będą chwytać się pocieszenia poprzez, odrzucany dotychczas, nadprzyrodzony system przekonań ponieważ ich los się odwrócił. Lecz gdyby pobożne życzenia były takie proste, to, po prostu, życzyłbym sobie aby nowotwór zniknął – to wydaje się być oczywistym podejściem życzeniowym.

Podejście humanistyczne stroni od nadprzyrodzonego, odcina aleję 'życia po śmierci' i utrzymuje nas zakorzenionych w tworzeniu najlepszego tego jednego życia, które wiemy że mamy. Haczyk tkwi w tym, iż czasem nie dostajemy tyle lat na ile liczyliśmy (nie wspominając już o życiu po śmierci). Chciałbym móc powiedzieć coś pocieszającego; ale być może jest to część ontologicznego pocisku humanistów, że ktoś w tym momencie musi zostać mocno trafiony.

 

WYTRZYMAŁOŚĆ UCZUĆ

 

Nie mając nic do stracenia jesteś niezwykle świadomy tego, czego nie chcesz nigdy stracić. Stajesz przed takim życiem, które może przynieść Ci tylko wiadomość o śmierci. Moja pielęgniarka ma wytatuowane wzdłuż wewnętrznej części przedramienia napis 'przeżywaj życie jakbyś miał dziś umrzeć, kochaj jakbyś miał żyć wiecznie.' Życie w teraźniejszości staje się dużo łatwiejszą do zrealizowania receptą, gdy wiesz że będziesz mieć mniej danego czasu. Znaczenie tych których kochamy również zostaje bardziej podkreślone, a względna nieistotność kwestii finansowych zostaje gruntowana. Posiadam luksus mówienia tego po części dlatego, iż żyję w Szwecji, gdzie, dzięki powszechnej opiece medycznej, moje sporych rozmiarów rachunki za usługi lekarskie nie mają znaczenia. Ale niezależnie od tego, pieniądze mają ograniczone zastosowanie jeśli nie możesz ich wydać. Bez materializmu przysłaniającego widok, nasze niematerialne wartości stają się bardziej wyraźnie.

Dla większości ludzi życie jawi się jako ukierunkowana do przodu projekcja aniżeli odliczanie. Lecz obie perspektywy są potrzebne. W pewnym momencie w naszym życiu pojawia się horyzont i musimy zadać sobie samym następujące pytanie: spoglądając w lusterko wsteczne, jak czuje się z tym co za sobą pozostawiam?

Rozróżnienie pomiędzy 'obiektywistyczną' i 'subiektywistyczną' koncepcją sensu życia zależy od tego czy cokolwiek poza osobistym postrzeganiem wartości jest cenne. Poglądy religijne, w których wartość jest zewnętrznie narzucona przez bóstwa, są wyraźnie obiektywistyczne, podczas gdy poglądy humanistyczne, zakorzenione w myśli o człowieku, dążą do subiektywizmu. Nie sądzę, aby było tu cokolwiek wartościowego, poza subiektywnym odbiorem wartości, ponieważ wartość to stan umysłu, który wymaga podmiotu, który wartościuje. Niemniej jednak można tu znaleźć miejsce dla uczuć, które wszyscy uznajemy za cenne. Skończoność życia pomaga nam dostrzec tę wartość.

W odniesieniu do życia jako ukierunkowanej do przodu projekcji, życie pobłażania sobie nie wydaje się być nierozsądne, ale to co wartościujemy w danym momencie może nie wydawać się tak ważne, widziane w kontekście skończonego życia. Będąc zmuszonym do patrzenia przez lusterko wsteczne, życie pobłażania sobie jest tym co już się miało. Co wtedy pozostaje z wartości dającej poczucie życia przeżytego w pełni? Czym są uczucia które wytrzymują?

Tak jak ja to widzę, tymi uczuciami są drogie nam wspomnienia, które wytrzymują próbę czasu; radość ponad chwile dzielone z z tymi, których kochamy; duma ponad rozpoznane osiągnięcia. Trudno jest znaleźć słowa na takie stany umysłu, ale zawierają one świętość. Mówi się iż filozofia zaczyna się tam, gdzie kończy się religia, ale w tym przypadku, możliwe że poezja zaczyna się tam, gdzie kończy się filozofia analityczna. Precyzja konceptualna może potrzebować ustąpić miejsca językowi bardziej odpowiedniemu dla uczuć.

To co powoduje powstanie wytrwałego uczucia może także różnić się między nami, lecz moje nowe krótkowzroczne okulary sugerują mi że będą one wypływać z wydarzeń, które dotknęły życie innych. Gdy takie uczucia są współdzielone, żyją w tych, którzy pozostają z tyłu. I tak oto pogoń za nieśmiertelnością humanistów nie jest cielesna. Przeciwnie, może przybierać różne formy, które dotykają życia, takie jak przyjaźnie, które utrzymujemy, dzieci które rodzimy, przedsiębiorstwa które otwieramy i książki które piszemy; w istocie, ślady które za sobą zostawiamy.

Życie przeżyte w pełni to w dużej mierze życie przeżywane poprzez innych. Choć jesteśmy żywi to inni dostarczają nam sensu poprzez bycie obiektami naszego uczucia. Gdy my jesteśmy martwi, my dostarczamy sensu innym poprzez kontynuację bycia obiektami dla nich. Świadomość śmierci podkreśla tę wytrzymałość uczuć i pokazuje nam co głęboko cenimy. Przez implikację, wiara w życie po śmierci, która stanowi zaprzeczenie śmierci, może utrudniać taki wgląd.

© Dr David Rönnegard 2014

David Rönnegard uzyskał doktorat z Filozofii w Londyńskiej Szkole Ekonomii i jest pracownikiem naukowym oraz nauczycielem społecznej odpowiedzialności biznesu w Sztokholmie.

Cardiff, 03.2016,
Tłumaczenie: Mayosophy.

Link do oryginału: https://philosophynow.org/issues/105/Atheist_In_A_Foxhole