Właśnie
doznałam olśnienia! Bowiem koncepcja Kripke'go wydawała mi się jedną z
najbardziej przystępnych podczas nauki na egzamin z Semiotyki. Ale
dopiero dzisiaj, czytając genialne (no poprostu mega mega genialne!)
opracowanie Znaczenia, a Konieczności na gavagai.com uświadomiłam sobie
całą istotę jego teorii. Jak wiadomo jest on absolutnym przeciwnikiem
deskrypcjonizmu, co wiedziałam już od dawna, ale
nie wiedziałam tak naprawdę na czym zasadza się podstawa jego polemiki.
Otóż stwierdza on, że istnieją konieczne prawdy aposteriori, co o 360
stopni odwraca powszechne mniemania zarówno racjonalistów, jak i
empirystów, jakoby konieczne mogły być tylko prawdy (sądy czy też idee,
jak kto woli) apriori. Ale o tym później. Bowiem w swoim dziele Saul
Kripke wyróżnia konieczność metafizyczną i epistemologiczną. Sam problem
konieczności ma bardzo długą historię, lecz mimo wielu debat
filozoficznych, praktycznie każdy filozof przed Kripke'm uważał, że sądy
konieczne mogą istnieć jedynie apriori. A dlaczego? Bo aposteriori
(czyli wysnute za pomocą doświadczenia) byłyby po prostu niepewne. Gdy
biorę np. zdanie "Gwiazda Poranna jest to Gwiazda Wieczorna" to
stwierdzenie to, jest sądem aposteriori, gdyż mogłam dojść do tego
jedynie drogą obserwacji (czyli doświadczenia). Tutaj wszyscy zgodziliby
się, że to zdanie, nie może być zdaniem koniecznym, według Kripkego
jednak - jest, a dlaczego?
Dlatego,
że Gwiazda Poranna i Gwiazda Wieczorna to nazwy własne (czyli jego
sławetne desygnatory), które w każdym świecie możliwym oznaczałyby ten
sam obiekt, co w świecie rzeczywistym. A oczywiście w świecie
rzeczywistym wiemy, że te nazwy oznaczają ten sam obiekt, dzięki
obserwacjom astronomicznym. Skoro więc we wszystkich możliwych światach
zdanie "Gwiazda Poranna jest to Gwiazda Wieczrna" jest prawdziwe to
oznacza iż jest to zdanie konieczne! Ale przecież skoro jest to zdanie
oparte na obserwacji, to jak każde takie zdanie jest ono niepewne-,- Czy
nie wynika z tego, że MOŻLIWE jest aby to zdanie było fałszywe? Oto jak
radzi sobie z tym problemem Kripke i w jaki sposób stwierdza jego
konieczność: Otóż Kripke mowi, że ta możliwa fałszywość zdania odnosi
się do MOŻLIWOŚCI EPISTEMOLOGICZNEJ, tzn. biorąc pod uwagę wszystko to
co wiemy, jest (w zasadzie) możliwe, że pewnego dnia odkryjemy, że
myliliśmy się i obserwacje były niedokładne. Zdanie "Gwiazda Poranna
jest to Gwiazda Wieczorna" posiada jednak tę dosyć szczególną (a dotąd
przeoczaną właściwość), że O ILE JEST JUŻ PRAWDZIWE, TO JEST PRAWDZIWE
WE WSZYSTKICH MOŻLIWYCH ŚWIATACH! Właśnie w tym sensie jest ono
konieczne! Konieczność tę (którą Kripke rozumie w ten sposób, że o ile
coś jest prawdziwe to jest to konieczne) określa jako KONIECZNOŚĆ
METAFIZYCZNA! Więc dla niego zdanie "Gwiazda Poranna jest to Gwiazda
Wieczorna" jest zdaniem metafizycznie koniecznym i to taką konieczność
(a nie tą drugą, epistemologiczną) przyjmuje Kripke!
Czyż
to nie jest piękne, że nie mogłam zaczaić Gościa tylko dlatego, że
wcześniej inaczej rozumiałam konieczność i desygnaty (czyli tylko
sztywne określenia oznaczające pewien obiekt)?
Kripke
bez wątpienia walczy z deskrypcjonizmem. Uważa, że nadawanie cech i
opisy mają tylko pokazywać odniesienie do pewnych przedmiotów, a nie
ustalać ich sens. Jak dokładnie to rozumieć?
Na początek zachowajmy się jak deskrypcjoniści i załóżmy, że przedmioty możemy od siebie odróżnić dzięki deskrypcji (czyli dzięki opisowi). Wtedy nazwa będzie znaczyć to samo co opis, czyli nie będzie sztywnym desygnatorem. W związku z tym powiedzmy "Arystoteles jest największym człowiekiem, który filozofował z Platonem". Jeśli uznamy to za definicję, to nazwa Arystoteles będzie oznaczać "największego człowieka, jaki filozofował z Platonem". Wtedy w jakimś możliwym świecie inny człowiek musiałby prowadzić badania z Platonem, a co za tym idzie, ktoś inny byłby Arystotelesem, bo Arystoteles, którego opisaliśmy byłby w świecie rzeczywistym.
Ale jeśli posłużymy się opisem (deskrypcją) tylko po to, żeby ustalić to, do czego odnosi się dana nazwa, to wtedy człowiek będzie tym, do czego odnosi się Arystoteles we wszystkich światach!
No czyż to nie jest piękne? Czy nie można było tak opisać jego teorii na zajęciach?
Na początek zachowajmy się jak deskrypcjoniści i załóżmy, że przedmioty możemy od siebie odróżnić dzięki deskrypcji (czyli dzięki opisowi). Wtedy nazwa będzie znaczyć to samo co opis, czyli nie będzie sztywnym desygnatorem. W związku z tym powiedzmy "Arystoteles jest największym człowiekiem, który filozofował z Platonem". Jeśli uznamy to za definicję, to nazwa Arystoteles będzie oznaczać "największego człowieka, jaki filozofował z Platonem". Wtedy w jakimś możliwym świecie inny człowiek musiałby prowadzić badania z Platonem, a co za tym idzie, ktoś inny byłby Arystotelesem, bo Arystoteles, którego opisaliśmy byłby w świecie rzeczywistym.
Ale jeśli posłużymy się opisem (deskrypcją) tylko po to, żeby ustalić to, do czego odnosi się dana nazwa, to wtedy człowiek będzie tym, do czego odnosi się Arystoteles we wszystkich światach!
No czyż to nie jest piękne? Czy nie można było tak opisać jego teorii na zajęciach?
Dzięki za fajne, skrótowe opracowanko. Chciałam porozkminiać Kripke'go i napisać coś mądrego, ale... ale chyba już pewien filozof z koszarowej, słynny pan J. wymyśliłby lepiej. Zastanawiam się tylko czy masz może pomysł jak ładnie wyjaśnić rozwiązanie przez Kripkego słynnego mind-body problem.
OdpowiedzUsuńhehe właśnie odkryłam, że kiedyś założyłam bloga o źle brzmiącej nazwie xD
OdpowiedzUsuń