Dzisiaj śniło mi się, że jakiś gościu (Meksykanin - boss narkotykowy i ćpun) chciał mnie zabić, ale to ja (wraz z jakimś nieokreślonym wspólnikiem - tak, dosłownie nieokreślonym, bo nie potrafię powiedzieć kim był ani kogo mi przypominał ów wspólnik) go zabiłam, w jakimś dziwnym pomieszczeniu, wyglądającym jak schody ewakuacyjne w bogatym hotelu wyposażonym w windy, zajebistym karabinem maszynowym. Zapewne była to reakcja na pewien serial, o chemiku, który po odkryciu, że ma raka, postanawia zarobić na rodzinę i zostaje królem ćpunów, wytwarzającym w 99,1% czystą amfę. Tam, w podobny sposób chemik wraz ze swoim wspólnikiem rozwalił meksykańskiego narkomana, chociaż działo się to w zupełnie innej scenografii. Pamiętam też kolor zielony ścian.-,-
I jeszcze widziałam jak pracownicy z Matiego firmy zawierają umowy z klientami, których niby pozycjonując, tak naprawdę nie pozycjonują. Widziałam komputer z klientami Moniki. Chyba Moniki.
I jeszcze widziałam jak pracownicy z Matiego firmy zawierają umowy z klientami, których niby pozycjonując, tak naprawdę nie pozycjonują. Widziałam komputer z klientami Moniki. Chyba Moniki.
Fajny pomysł z zapisywaniem snów, kiedyś prowadziłam dziennik i jak teraz czytam sobie swoje sny parę lat wstecz to za głowę się łapię, fajne doświadczenie. Ogólnie to czasami też dobra forma terapii ;) I przy bardziej szalonych jest co znajomym opowiadać, hehe
OdpowiedzUsuńNo mnie właśnie Kartezjusz tak natchnął, że po przeczytaniu Jego Medytacji, postanowiłam robić notatki z tego, o czym śnię :)
Usuń