Witam w 2016. W woli wyjaśnienia; Szykowałam się od początku roku aby dodać tłumaczenie
Can
Wisdom Be Taught? Dallasa Willarda, jednakże mimo szczerych chęci, translacja tego tekstu ciągnie mi się jak flaki z olejem. Aby jednak zachować pozory płynności w publikowanych postach postanowiłam dodać coś przetłumaczonego w międzyczasie – Tekst tłumaczyło mi się (jak na moje wątpliwe translatorskie umiejętności) bardzo szybko i przyjemnie. Jedyne co mi wyraźnie nie gra to tytuł - jakoś nie mogłam znaleźć dobrego odzwierciedlenia znaczenia wyrazu Foxhole ['okop' w ogóle mi nie spasował], dlatego też zainteresowanych odsyłam do oryginału (link umieszczony pod tłumaczeniem).
Ateista w Lisiej Norze – David Rönnegard
[Atheist In A Foxhole – David Rönnegard ]
David Rönnegard
pyta, w jaki sposób oddani ateiści skonfrontowani
ze śmiercią mogą znaleźć pocieszenie.
Jestem świeckim w poglądach filozofem. Wiara nie jest cnotą,
którą posiadam. W szczególności nie wierzę w roszczenia wiedzy
na temat egzystencji czy woli Boga. Jako ateista i humanista, moje
podejście do życia zostało ugruntowane na racjonalnych myślach i
dowodzie empirycznym. Uważam śmierć za
koniec naszej świadomej egzystencji i we
wszelkim
znaczeniu, że życie może zamieszkiwać w człowieku.
Publiczna refleksja nad życiem odbywa się często w strachu,
lecz rzadko kiedy, w obliczu śmierci. Ja znajduję się w tej
drugiej, uprzywilejowanej, lecz nie do pozazdroszczenia pozycji.
Zostałem właśnie poinformowany, w wieku 37 lat, iż jestem w
czwartym stadium raka płuc. Ateizm i wieść o zbliżającej się
czyjejś śmierci wydają się być szczególnie niefortunną
kombinacją. Gdzie niewierzący filozof uzyska pocieszenie? Co
zapewnia znaczenie przeżywanemu życiu i akceptację przewidzianego
losu?
Nie mając nigdy skłonności ku nadprzyrodzonemu, religia nigdy
nie jawiła mi się jako wiarygodna czy też jako źródło komfortu.
Wiadomości o zbliżającej się śmierci nie zachęciły mnie do
chwycenia się fałszywego pocieszenia, choć pocieszenie jest bardzo
potrzebne. Przeciwnie, moja obsesja śmierci była dotychczas
łagodzona przez sokratejską definicję filozofii, jako procesu
przez który dochodzi się do zaakceptowania swojej własnej śmierci.
Teraz, skonfrontowany w młodym wieku ze skończoną naturą życia,
zastanawiam się czy wystarczająco przesunąłem się wzdłuż tego
procesu akceptacji, który jest niewzruszenie bardzo osobisty.
Filozofowie często są ukazywani karykaturalnie, jako zmagający
się z wielkimi pytaniami, w szczególności z tymi dotyczącymi
sensu życia, ale rzadko kiedy widziałem taką kwestię zmartwień
pośród profesjonalnych filozofów, nie inaczej niż podczas
przelotnych rozmów z kolegami po kilku piwach.
Kilku myślicieli nagiętych nie-religijnie próbowało
odpowiedzieć na pytanie o sens prosto z mostu. Być może jako obecni, niezależni filozofowie posiadają oni
milczące zrozumienie dla faktu, iż znaczenie życia czy wartość
jest osobistą wyprawą; lecz większość z filozofów, których
znam również nie wydaje się spędzać zbyt wiele czasu nad
rozważaniem sensu swojego życia. A więc jeśli filozofowie pośród
nas tego nie robią, to kto? To temat tabu świeckiej myśli.
Będąc kształcony w tradycji filozofii analitycznej, nie uważam
siebie za obciążonego bogatą historią myśli o sensie życia. Do
niedawna była zadziwiająco nieobecna w literaturze analitycznej,
zaś niedawny wkład skoncentrował się na rozwijaniu 'sensu życia':
to jest, większość wysiłku została wpakowana w zrozumienie
znaczenia 'sensu', jak również osiągnięcie lepszego osadzenia
pojęcia 'życia'.
Słowa Bertranda Russella iż 'wszystko jest niejasne w stopniu
którego sobie nie nie uświadomisz, dopóki nie spróbujesz tego
doprecyzować' przekazują godną podziwu ambicję klarowności
tradycji analitycznej. Lecz szczerze mówiąc, nic z tego nie jest
zbyt przydatne do indywidualnych zmagań ze śmiertelnością w
poszukiwaniu sensu. Jest to zarówno zbyt abstrakcyjne by być
zrozumiałe dla niewtajemniczonych , jak i zbyt rozdzielne od
sentymentu by być osobistą wskazówką. Egzystencjalna tradycja
filozofii kontynentalnej dowodzi bardziej wnikliwie: Egzystencjalizm
podkreśla subiektywną naturę bycia; to jest, esencję tego, jak to
jest być nami. Przybliża nas do rozważań czym jest to co
wartościowe, co ma zasadnicze znaczenie dla kształtowania
sensownego życia dla nas samych, realizujących te wartości. Tak
powiedziane, dla egzystencjalistów 'sens' (a stąd też 'sens
życia') jest przede wszystkim opisem, aniżeli zapisem normatywnym.
GODZENIE SIĘ Z LOSEM
W tej próżni, religia w znacznej mierze rościła sobie monopol
na opisowy sens życia i śmierci. Tutaj sens jest jest dostarczany
przez Credo, często z ostateczną obietnicą ucieczki przed śmiercią
w ogóle. (Dla przykładu, Jan 11:25: ''Kto we Mnie wierzy, choćby i
umarł, żyć będzie.'') Ludzkie pożądanie religii ufundowane jest
częściowo na strachu przed śmiercią i jej pocieszeniu poprzez
wiarę w życie ostateczne.
Jednakże, pocieszająca koncepcja życia po śmierci jest
zadziwiająco mało prawdopodobna by była prawdziwa i jest
niepotrzebna. Nie sądzę że śmierci należy się lękać, ponieważ
patrząc prosto w jej oczy, zauważyć można, iż jest tym samym co
cisza z której przychodzimy. Ponadto, bez życia po śmierci
powinniśmy lepiej wykorzystać czas, który mamy teraz – długość
czasu, która jest w dużej mierze nieznana dla większości z nas.
Stąd też nasze lęki powinny albo marnować ten czas, albo nie mieć
go wystarczająco.
Perspektywa niereligijna nie niesie obietnicy nieśmiertelności,
lecz zapewnia pewną ulgę. Dla przykładu, nie mam poczucia iż
jestem niesprawiedliwie cierpiący. Nie zastanawiam się co
uczyniłem, że na to zasłużyłem – I z pewnością nie sądzę,
iż ktokolwiek inny bardziej na to zasługuje. Chociaż, pewnie są
tacy, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że nikt nie wręczył mi
tych kart i stąd też, nie mam potrzeby marnować kapitału
emocjonalnego na rozważania niesprawiedliwości mego losu. Po prostu
miałem pecha w złośliwej mutacji loterii.
Ludzie religijni mówią czasami że nikt nie jest ateistą w
okopie (przypuszczalnie odnosi się to również do
jam
nowotworowych) – domniemanym
jest że 'Ci małej wiary' będą chwytać się pocieszenia poprzez,
odrzucany dotychczas, nadprzyrodzony system przekonań ponieważ ich
los się odwrócił. Lecz gdyby pobożne życzenia były takie
proste, to, po prostu, życzyłbym sobie aby nowotwór zniknął –
to wydaje się być oczywistym podejściem życzeniowym.
Podejście humanistyczne stroni od nadprzyrodzonego, odcina aleję
'życia po śmierci' i utrzymuje nas zakorzenionych w tworzeniu
najlepszego tego jednego życia, które wiemy że mamy. Haczyk tkwi w
tym, iż czasem nie dostajemy tyle lat na ile liczyliśmy (nie
wspominając już o życiu po śmierci). Chciałbym móc powiedzieć
coś pocieszającego; ale być może jest to część ontologicznego
pocisku humanistów, że ktoś w tym momencie musi zostać mocno
trafiony.
WYTRZYMAŁOŚĆ UCZUĆ
Nie mając nic do stracenia jesteś niezwykle świadomy tego,
czego nie chcesz nigdy stracić. Stajesz przed takim życiem, które
może przynieść Ci tylko wiadomość o śmierci. Moja pielęgniarka
ma wytatuowane wzdłuż wewnętrznej części przedramienia napis
'przeżywaj życie jakbyś miał dziś umrzeć, kochaj jakbyś miał
żyć wiecznie.' Życie w teraźniejszości staje się dużo
łatwiejszą do zrealizowania receptą, gdy wiesz że będziesz mieć
mniej danego czasu. Znaczenie tych których kochamy również zostaje
bardziej podkreślone, a względna nieistotność kwestii finansowych
zostaje gruntowana. Posiadam luksus mówienia tego po części
dlatego, iż żyję w Szwecji, gdzie, dzięki powszechnej opiece
medycznej, moje sporych rozmiarów rachunki za usługi lekarskie nie
mają znaczenia. Ale niezależnie od tego, pieniądze mają
ograniczone zastosowanie jeśli nie możesz ich wydać. Bez
materializmu przysłaniającego widok, nasze niematerialne wartości
stają się bardziej wyraźnie.
Dla większości ludzi życie jawi się jako ukierunkowana do
przodu projekcja aniżeli odliczanie. Lecz obie perspektywy są
potrzebne. W pewnym momencie w naszym życiu pojawia się horyzont i
musimy zadać sobie samym następujące pytanie: spoglądając w
lusterko wsteczne, jak czuje się z tym co za sobą pozostawiam?
Rozróżnienie pomiędzy 'obiektywistyczną' i 'subiektywistyczną'
koncepcją sensu życia zależy od tego czy cokolwiek poza osobistym
postrzeganiem wartości jest cenne. Poglądy religijne, w których
wartość jest zewnętrznie narzucona przez bóstwa, są wyraźnie
obiektywistyczne, podczas gdy poglądy humanistyczne, zakorzenione w
myśli o człowieku, dążą do subiektywizmu. Nie sądzę, aby było
tu cokolwiek wartościowego, poza subiektywnym odbiorem wartości,
ponieważ wartość to stan umysłu, który wymaga podmiotu, który
wartościuje. Niemniej jednak można tu znaleźć miejsce dla uczuć,
które wszyscy uznajemy za cenne. Skończoność życia pomaga nam
dostrzec tę wartość.
W odniesieniu do życia jako ukierunkowanej do przodu projekcji,
życie pobłażania sobie nie wydaje się być nierozsądne, ale to
co wartościujemy w danym momencie może nie wydawać się tak ważne,
widziane w kontekście skończonego życia. Będąc zmuszonym do
patrzenia przez lusterko wsteczne, życie pobłażania sobie jest tym
co już się miało. Co wtedy pozostaje z wartości dającej poczucie
życia przeżytego w pełni? Czym są uczucia które wytrzymują?
Tak jak ja to widzę, tymi uczuciami są drogie nam wspomnienia,
które wytrzymują próbę czasu; radość ponad chwile dzielone z z
tymi, których kochamy; duma ponad rozpoznane osiągnięcia. Trudno
jest znaleźć słowa na takie stany umysłu, ale zawierają one
świętość. Mówi się iż filozofia zaczyna się tam, gdzie kończy
się religia, ale w tym przypadku, możliwe że poezja zaczyna się
tam, gdzie kończy się filozofia analityczna. Precyzja konceptualna
może potrzebować ustąpić miejsca językowi bardziej odpowiedniemu
dla uczuć.
To co powoduje powstanie wytrwałego uczucia może także różnić
się między nami, lecz moje nowe krótkowzroczne okulary sugerują
mi że będą one wypływać z wydarzeń, które dotknęły życie
innych. Gdy takie uczucia są współdzielone, żyją w tych, którzy
pozostają z tyłu. I tak oto pogoń za nieśmiertelnością
humanistów nie jest cielesna. Przeciwnie, może przybierać różne
formy, które dotykają życia, takie jak przyjaźnie, które
utrzymujemy, dzieci które rodzimy, przedsiębiorstwa które
otwieramy i książki które piszemy; w istocie, ślady które za
sobą zostawiamy.
Życie przeżyte w pełni to w dużej mierze życie przeżywane
poprzez innych. Choć jesteśmy żywi to inni dostarczają nam sensu
poprzez bycie obiektami naszego uczucia. Gdy my jesteśmy martwi, my
dostarczamy sensu innym poprzez kontynuację bycia obiektami dla
nich. Świadomość śmierci podkreśla tę wytrzymałość uczuć i
pokazuje nam co głęboko cenimy. Przez implikację, wiara w życie
po śmierci, która stanowi zaprzeczenie śmierci, może utrudniać
taki wgląd.
© Dr David Rönnegard 2014
David Rönnegard uzyskał doktorat z Filozofii w Londyńskiej
Szkole Ekonomii i jest pracownikiem naukowym oraz nauczycielem
społecznej odpowiedzialności biznesu w Sztokholmie.
Cardiff, 03.2016,
Tłumaczenie: Mayosophy.
Link do oryginału: https://philosophynow.org/issues/105/Atheist_In_A_Foxhole